Harry jak
zwykle przeżywał okropne rzeczy w krainie Morfeusza. Śniła mu się śmierć jego
ojca chrzestnego… Voldemort, który śmiał się z tego, że jego wierna
śmierciożerczyni odebrała Wybrańcowi tak bliską osobę. Słyszał głos. Głos
Czarnego Pana, który mówił mu jaki jest beznadziejny… że nie ma żadnych szans…
że nigdy nie wygra z tak potężnym czarodziejem jak on… bo jest zbyt słaby…
wierzy w miłość, przyjaźń… Nagle coś
wyrwało go ze snu. Ktoś szturchał jego ramię. Harry oczywiście pomyślał, że to
Lupin, jak zwykle budzi go, bo za głośno krzyczy.
-Potter, weź
się obudź, no… -powiedział lekko zdenerwowany głos.
Zaraz,
przecież Lupin nigdy nie powiedziałby do niego „Potter”… Szybko wziął z szafki
nocnej okulary, przetarł oczy pięściami i włoży ‘drugie oczy’ na nos. Zobaczył
bladą twarz, szare oczy, tlenione blond włosy… Już miał zamiar zacząć krzyczeć,
kiedy przypomniał sobie wczorajsze wydarzenia. Tak… Malfoy tu mieszka. Teraz
zaczął się koszmar, tyle, że w realnym świecie.
-Nie płacz
już Potter, to był tylko taki sen -blondyn uśmiechnął się złośliwie.
Harry
dopiero teraz zorientował się, że ma na policzkach łzy. To było z resztą
normalne. Zawsze kiedy miał takie sny, budził się, płacząc. Wytarł słone krople
ze swojej twarzy i wsparł się na łokciach. Nagle lekko go zatkało. Malfoy był w
samym ręczniku, który nie sięgał mu nawet do kolan. Odruchowo naciągnął na
siebie kołdrę, bo miał na sobie tylko bokserki. Ciało blondyna było
wysportowane i… seksownie? Nie, nie, nie… Natychmiast wyrzucił tą myśl z głowy.
Spojrzał na Malfoya i poczuł, że się rumieni.
-Ee…
Wstydzisz się czy co?- ślizgon westchnął ciężko. -No dobra, nieważne… Chciałem
zapytać, czy mogę sobie pożyczyć twój szampon…? Bo ja swojego zapomniałem
spakować, a teraz nie mam czym włosów umyć i…
-Dobra, weź
-mruknął i z powrotem położył głowę na poduszce.
-Ej, Potter.
Zamierzasz jeszcze spać?! -powiedział z lekkim oburzeniem. -Już minęła 7.00…
Czy nie uważasz, że to najwyższa pora, żeby wstać?
-Nie
-odrzekł, lecz twarz miał przyłożoną do poduszki i słabo było go słychać.
-Nie
wstaniesz? -zaśmiał się pod nosem. -To ja cię z tego łóżka siłą wyciągnę.
Blondyn
złapał kołdrę i jednym szarpnięciem ściągnął ją z Harry’ego.
-Malfoy!
-wrzasnął. -Oddawaj! -wstał z łóżka i próbował wyrwać mu element pościeli. Jak
on śmiał?! Dopiero co się tu wprowadził, a już czuje się, jakby to był jego
dom! Ślizgon był od niego silniejszy, więc Harry nie miał szans na wygraną.
Usiadł na podłodze, oparł plecy o łóżko i wyprostował nogi z obrażoną miną.
Szarooki kucnął przy nim i spojrzał mu w oczy.
-Nie obrażaj
się na mnie, Potter… -powiedział wykrzywiając usta w złośliwym uśmieszku.
-Jestem tylko wrednym ślizgonem… -musnął
dłonią jego policzek i zaśmiał się pod nosem.
Harry miał
już zamiar się na niego wydrzeć, kiedy poczuł, że coś upadło na jego kolana.
Szybko domyślił się, co to może być. Ręcznik blondyna… Musiał zsunąć mu się z
bioder…
-Eee… Malfoy… -zamknął oczy, bo raczej nie chciał
widzieć, co ślizgon nosi w spodniach. -Twój ręcznik… Leży na moich kolanach…
-poczuł ze znów się rumieni, ale tym razem jeszcze bardziej.
-Cholera…
Faktycznie. - mruknął i odsunął się od niego. Brunet poczuł jak chłopak zabiera
ręcznik. Po chwili ostrożnie otworzył oczy. Biała tkanina była z powrotem na
biodrach ślizgona.
-Dlaczego
zamknąłeś oczy? -szarooki uniósł lekko brwi i zademonstrował swój typowy
ślizgoński uśmiech.
Harry nie
wiedział co odpowiedzieć. Co to miało być za pytanie?! To chyba oczywiste,
dlaczego je zamknął! Miał się patrzeć?!
-Widzę, że
niezbyt rozmowny jesteś -pokręcił głową. -Trudno… Daj mi ten szampon.
Harry
wyciągnął z jednej z półek swój szampon o zapachu limonki i trawy cytrynowej.
Podał, a raczej wcisnął go blondynowi.
-Masz. I idź
już sobie -warknął. Draco wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju.
„Bezczelny…
debil.” pomyślał i usiadł wściekły na łóżku.
***
Dziwnie
mieszkało się z Malfoyem w jednym domu. Cały czas się ze sobą kłócili. Z resztą
nie było to nic nowego. We wszystkim się nie zgadzali. No, może tylko w jednym,
że okropnie się nawzajem nienawidzą. Jednak Harry zauważył coś dziwnego w
zachowaniu ślizgona. Często patrzył na niego, jak na coś do schrupania.
Okropnie go to drażniło. Miał różne podejrzenia. Rozważał nawet to, czy Draco
nie jest wampirem. Jednak szybko wybił to sobie z głowy, bo to był przecież
totalny absurd. Jego życie było teraz naprawdę ciężkie. Przeżywał to co się
stało pod koniec roku szkolnego. Malfoy mu dokuczał. Lupin wcale nim się nie
interesował. Coraz częściej płakał, lecz chował się gdzieś po kontach, żeby
blondyn tego nie widział. Potrzebował miłości… tylko, że nikt go nie kochał.
Kilka dni
później po wyjątkowo wstrętnej kolacji (był gulasz, a Harry bardzo go nie
lubił) Malfoy wstał i spojrzał lekceważąco na niego i wilkołaka.
-Ja dzisiaj
wychodzę -oznajmił. -Prawdopodobnie wrócę dość późno.
-A gdzie
idziesz? -brunet spojrzał na niego podejrzliwie.
-Nie twoja
sprawa, Potter -uśmiechnął się wrednie i wyszedł z kuchni. Harry chciał go
powstrzymać, ale niestety nie udało mu go złapać. Kiedy otworzył drzwi ślizgona
już nie było. Musiał się deportować. Zadziwiające… już opanował tą sztukę?
Widocznie jest bardzo zdolny…
Westchnął i
poszedł po schodach na górę. Gdzie Malfoy mógł pójść…? Ani trochę się o niego
nie martwił, wręcz przeciwnie, miał nadzieję, że się mu stanie… Czuł po prostu,
że blondyn coś knuje. Szedł korytarzem i kiedy przechodził obok pokoju
ślizgona, zobaczył, że drzwi są otwarte.
Po prostu mógł się powstrzymać… Ostrożnie wszedł do środka i zamknął za sobą
drzwi. Dawno nie widział czegoś takiego. Było tu tak czysto. Nigdzie nie dało
się znaleźć choćby odrobiny kurzu. Wszystkie rzeczy blondyna były poukładane z
wielką starannością. Spojrzał na półkę, na której były ustawione książki,
oczywiście alfabetycznie. Nie mógł oprzeć się pokusie i zajrzał do szafy z
ubraniami. Wszystkie ciuchy były czyste i powieszone na wieszakach…
kolorystycznie… Pokręcił głową. „Jak można być takim… czyścioszkiem?” pomyślał.
Zamknął szafę i podszedł do łóżka, które było zaścielane z ogromną
dokładnością. Jego wzrok przykuło zdjęcie, które stało na szafce nocnej. Wziął
je delikatnie do ręki i obejrzał z bliska. To było chyba nad jakiś jeziorem.
Byli tam Draco i jego rodzice. Ślizgon mógł mieć co najwyżej pięć lat. Był wyraźnie
obrażony. Za to pan i pani Malfoy uśmiechali się sztucznie. Harry przez chwilę
wpatrywał się w ruchomy obrazek. Gdyby Malfoy zobaczył zdjęcie jego rodziców,
na pewno by się śmiał. Ale on odstawił je z szacunkiem, mając mieszane uczucia.
Otworzył szufladę. Było tam więcej zdjęć. Wszystkie z blondynem i jego
rodzicami. Więc może Malfoy ma jednak jakieś uczucia? Nagle zobaczył jakąś
kopertę. Była różowa, a w jej lewym rogu było narysowane małe, czerwone
serduszko. Wziął ją do ręki. „Czyżby Malfoy miał dziewczynę?” pomyślał,
uśmiechając się do siebie. Otworzył kopertę i wyciągnął z niej… zdjęcie.
-Boże…
-szepnął i wytrzeszczył oczy. Zobaczył Dracona i… Snape’a. Blondyn obejmował go
ramieniem z wyraźnym zadowalaniem. ‘Nietoperz’ także się uśmiechał, ale Harry
nie widział u niego takiego uśmiechu. Mistrz Eliksirów był jakby… szczęśliwy.
Widać było, że zdjęcie zostało zrobione całkiem niedawno. Gryfon włożył je z
powrotem do koperty i zastawił wszystko tak jak zastał, żeby Malfoy się nie
zorientował. Nie wiedział co to o tym myśleć. Oni są… parą?! W sumie to by
wiele tłumaczyło. Draco miał takie dobre stopnie z eliksirów i w ogóle Snape
zawsze mu pobłażał. Nie! To nie możliwe nie mogą być razem, bo… to są faceci!
Chociaż w sumie to przecież ich spawa…
Harry był mocno
wstrząśnięty tym, co przed chwilą zobaczył. Jednak nie zamierzał rezygnować z
dalszego zwiedzania ‘mieszkanka’ blondyna. Tak właściwie, to nie był jeszcze w
jego łazience. Malfoy tak samo jak Harry miał ją własną. Wślizgnął się do
środka i od razu szczęka mu opadła. Wszędzie były poustawiane przeróżne
kosmetyki. Poczuł się, jakby był w łazience jakiejś dziewczyny. Oczywiście nie
potrafił nad sobą zapanować i zaczął
wszystko oglądać. Otwierał i wąchał bardzo zróżnicowane balsamy do ciała,
kremy, żele pod prysznic itd. Było tu prawie jak w sklepie. Teraz miał w ręce
ogórkowy krem nawilżający do twarzy. Odkręcił wieko i nasycał się wyjątkowo
przyjemnym zapachem. Nagle usłyszał, że drzwi od łazienki się otwierają.
Błyskawicznie się odwrócił i zobaczył, że stoi przed nim… Malfoy. Blondyn był
wyraźnie rozbawiany.
-Potter… Co
ty robisz w mojej łazience…? -zapytał lekko się uśmiechając.
Harry nie
wiedział co mu odpowiedzieć, więc tylko patrzył na niego w milczeniu.
-Hmm… Czyżby
spodobał ci się ten krem? -podszedł do niego tak blisko, że dzieliło ich tylko
kilka centymetrów. Zabrał mu z ręki pudełeczko. Harry głośno przełknął ślinę.
Bliskość blondyna niezbyt mu się podobała.
-Wiesz, masz
dobry gust, gdyż to jest mój ulubiony… -ciągnął dalej. -Niestety jest bardzo
drogi i raczej nie stać na niego… -uśmiechnął się wrednie. -Ale nie będę takim
chamem…
Szarooki
wziął trochę kremu na palec i zaczął delikatnie wsmarowywać go w policzki i nos
bruneta. Harry poczuł, że jego twarz płonie w rumieńcach. Stał w bezruchu, bo nie
wiedział, co ma zrobić. Dotyk chłopaka był nawet… przyjemny. Ale… nie!
Odskoczył od
blondyna, uderzając się przy tym o umywalkę. Bolało, ale nie chciał tego
okazywać.
-Ej, Potter
-znów przybliżył się do niego. -Przecież cię nie zjem - zbliżył swoją twarz do
jego twarzy tak, że ich nosy prawie się stykały.
-Malfoy… co
ty robisz…? -zapytał niepewnie. Chciał cofnąć się trochę w tył, jednak nie
mógł, bo umywalka mu to blokowała. Spojrzał na ślizgona z lekkim przerażeniem.
Dopiero teraz zauważył, że blondyn ma na szyi malinkę… Bał się zapytać, kto mu
ją zrobił, jednak chyba się domyślał.
-Ja? Ja nic
nie robię… -ostrożnie pogłaskał Harry’ego po torsie. Brunet lekko drgnął.
Szarooki powoli zbliżał swoje usta do jego ust.
-Nie…
proszę… -wyjąkał. Poczuł jak jego usta stykają się z ustami Malfoya. Blondyn
zaczął delikatnie przygryzać jego wargi, próbując uczynić pocałunek bardziej
namiętnym.
-Malfoy,
przes… -nie dokończył, gdyż ślizgon wykorzystał to, że otworzył usta. Wsunął
język między jego wargi, do środka. To było tak przyjemne, że Harry nie mógł
się powstrzymać i także wsunął język do ust chłopaka. Pieścił jego podniebie i
badał całe wnętrze. Nagle zdał sobie sprawę z tego co robi… Oderwał się od Malfoya, odepchnął go
i wybiegł z łazienki, a potem z pokoju ślizgona. Zbierało mu się na wymioty.
Wpadł do swojego pokoju i natychmiast do łazienki. Wziął szybko szczoteczkę do
zębów i nałożył na nią pastę. Mył zęby kilka razy, ale nadal nie mógł pozbyć
się wstrętu. Nie mógł uwierzyć… Całował się… z MALFOYEM!
praktycznie że cut, miód i orzeszki, no z wyjątkiem tego ze Snapem. Matyldo nie mogłaś wymyślić czegoś innego??Ale i tak super :)
OdpowiedzUsuńPękałam ze śmiechu gdy to czytałam, mimo, że strasznie przeszkadza mi bezpośredność Draco'na. I zastanawiam się, kto w wymowie używa słowa 'gdyż'. Wszystko inne OK. ;P
OdpowiedzUsuńTeż sie przy wszystkim śmiałam xD
Usuń