Promienie
słoneczne, które wpadły przez okno obudziły go. Wziął okulary z szafki i
spojrzał na zegar na ścianie. Cóż była dopiero 6.00, jednak nie miał ochoty na
dłuższy sen. Postanowił wziąć długi relaksujący prysznic. Kiedy strumienie
ciepłej wody zaczęły spływać po jego nagim ciele, zaczął rozmyślać. Miał
nadzieje, że to wszystko był sen… Kolejny koszmar… Że tak naprawdę nie było
żadnego pocałunku. Z resztą to przecież niemożliwe. Nienawidzi Malfoya, a on
jego. Malfoy jest facetem. I… tak w ogóle to przecież jest Malfoy. To był sen…
To musiał być sen…
Nie miał
ochoty na żadne sprawianie sobie przyjemności, więc tradycyjnie zamknął oczy i
wyobraził sobie Snape’a w samych slipach. Próbował wielu rzeczy, jednak to
budziło w nim największe obrzydzenie. Te czarne, tłuste włosy… blada skóra…
Jego poranna erekcja natychmiast opadła. Namydlił dokładnie ciało. Zauważył, że
nad biodrem ma siniaka. Ach tak, przecież wczoraj uderzył się o umywalkę… w
łazience Malfoya. Nie, nie… Jego tam wcale nie było. Pewnie nawet nie zauważył,
kiedy się uderzył… na przykład, kiedy wczoraj jadł śniadanie. Tak, kiedy
wstawał na pewno walnął się o stół i stąd ten siniak. Kiedy już był starannie
umyty w każdym miejscu, uwinął biodra ręcznikiem i podszedł do umywalki, żeby
umyć zęby. Wziął do ręki pastę. Wczoraj rano tubka była jeszcze pełna. Teraz
już prawie nic w niej nie zostało. Cholera, przecież dokładnie wiedział, co się
stało. Dokładnie pamiętał, jak mył zęby z obrzydzeniem, bo…
Okłamywanie
siebie było głupie i bezsensowne. Zrobił to. A raczej Malfoy to zrobił. Mimo
to, przecież mógł go odepchnąć, uderzyć. A zamiast tego pogłębiał pocałunek.
-Idiota,
idiota, idiota -mówił do siebie bijąc się po głowie. Teraz na pewno ślizgon,
kiedy tylko wrócą do szkoły, będzie wszystkim opowiadał o tym incydencie.
Oczywiście zmieni wersje wydarzeń i wyjdzie na to, że Harry jest gejem. Zapewne
napiszą o tym w Proroku Codziennym i wszyscy będą się z niego śmiali i wytykali
palcami. Straci przyjaciół. Zostanie sam. Nawet Weasleyowie nie będą chcieli go
znać. Z resztą kto by chciał zadawać się z homoseksualistą?
-Och, nie
martw się Harry -mruknął, patrząc na swoje odbicie w lustrze. -Nikt nie będzie
wyzywał cię od pedała. Zanim ktoś się o czymkolwiek dowie, już dawno będziesz
razem z rodzicami i Syriuszem…
Tak, był
pewien, że zginie. Wszyscy pokładają w nim nadzieję. Myślą, że ma wielką moc i
zniszczy całe zło. A on był po prostu zwykłym nastolatkiem, który stracił
wszystko i ma obecnie głęboką depresje.
I tak
zakończył użalanie się nad sobą na tę chwilę. Szybko umył zęby i nawet
przeczesał włosy grzebieniem. Mimo to, jak zawsze sterczały we wszystkie
strony. Włożył na siebie dżinsy i czerwony podkoszulek, gdyż był na wierzchu, a
nie chciało mu się grzebać w ubraniach.
No tak,
teraz musiał coś zjeść. Czyli stąd wyjść. Czyli zobaczyć Malfoya. Słuchać tego,
jak sobie z niego kpi. Pierwsza myśl jaka mu wpadła do głowy, to to, żeby nie
wychodzić ze swojego pokoju do końca. Jednak zabrzmiało to tak dziecinnie, że
zaśmiał się ze swojej głupoty.
-A teraz
Harry Potterze, kiedy tylko spotkasz tego wrednego ślizgona, będziesz się
nabijał z tego, że jest homoseksualistą -uśmiechnął się, zadowolony z siebie.
Zdawał sobie z tego sprawę, że mówienie do siebie, to objaw choroby
psychicznej. Jednak przecież nikt go nie słyszy, więc nie będzie uznawany za
wariata.
Zszedł na
dół do kuchni. Po chwili zastanowienia jednak uznał, że wolałby zjeść śniadanie
w samotności, a potem trochę pokpić z Malfoya. Pff… trochę? Miał zamiar wyśmiać
go w jak bardziej wredny sposób potrafił. Powie mu co myśli o pedałach. Powie
mu jak bardzo według niego są obrzydliwi. Powie mu…
Wszystkie
jego postanowienia stały się nieważne, kiedy zobaczył blondyna. Stał przy
kuchence i gotował wodę w czajniku. Harry miał ochotę uciec, ale teraz było już
za późno.
-Dzień
dobry, Potter -spojrzał na niego z uśmiechem. -Herbaty?
-Och, cześć…
Ee… Poproszę… -wyjąkał. Poczuł jak jego policzki się rumienią i błagał, żeby
przestały. Tak nie miało być. Malfoy miał się z niego śmiać, a nie uprzejmie
proponować mu herbatę.
Usiadł przy
stole, nadal zalewając się rumieńcami. Ślizgon parsknął śmiechem i zaparzył
dwie filiżanki napoju. Postawił jedną przed Harry’m.
-Słodzisz?
-położył dłoń na jego ramieniu. Harry miał wielką ochotę go uderzyć, ale jakoś
się powstrzymał.
-Tak
-powiedział, próbując nie zdradzać żadnych emocji.
-Ile? -palce
ślizgona trochę mocniej zacisnęły się na jego ramieniu.
-Dwie kostki
-dalej używał bezbarwnego tonu. Miał nadzieje, że za chwilę do kuchni wejdzie
Lupin i nie będzie musiał rozmawiać z Malfoyem.
Blondyn
przyniósł cukier i zgodne z życzeniem wrzucił dwie kostki do jego herbaty.
Harry wziął łyżeczkę i zaczął powoli mieszać.
-A ty nie
słodzisz? -zapytał. Wiedział, że gada głupoty, ale nie chciał, żeby przeszli do
tematu, na który jednak porozmawiać powinni.
-Nie. Dbam o
linię -oznajmił. Wyglądało na to, że jest z tego dumny. Usiadł na krześle,
które stało obok krzesła Harry’ego i upił łyk gorzkiej herbaty.
Dziwne. Jak
można pić gorzką herbatę? Jest… ohydna. Cóż, może jemu smakuje… Wypił trochę ze
swojej filiżanki i spojrzał na ślizgona, nie wiedząc co teraz powiedzieć.
-Hmm… Chcesz
o czymś ze mną porozmawiać, Potter? -to pytanie sprawiło, że serce Harry’ego
zaczęło bić szybciej, a policzki jeszcze bardziej się zaczerwieniły. Milczał.
-Remus
musiał gdzieś jechać i wróci dopiero wieczorem. Jesteśmy sami -wziął kolejny
łyk herbaty. -Widzę, że potrzebujesz rozmowy. Wyduś to z siebie -powiedział
spokojnym tonem. Harry przyjrzał się mu, próbując dopatrzeć się złośliwości w
wyrazie jego twarzy. Jednak nic… wydawało się, że mówi wszystko szczerze.
-Wczoraj się
całowaliśmy… -powiedział cicho. Miał coraz większą ochotę zapaść się pod ziemię.
-Owszem
-brzmiało to tak, jakby dla niego nie było to nic nadzwyczajnego. -A tak
właściwie, to ja cię pocałowałem.
-Malfoy, my
się całowaliśmy! To było… obrzydliwe! -powiedział lekko podniesionym tonem.
Chciał mu przypomnieć, że całowanie się dwóch chłopców nie jest normalne.
-Obrzydliwe?
-wzruszył ramionami. -Mi tam się podobało… -w jego stalowych oczach było widać
lekkie rozmarzenie.
-Przestań!
Może za chwilę mi powiesz, że jesteś homoseksualistą?! -poczuł, że nie powinien
tego powiedzieć. Był prawie pewien, że ślizgon jest gejem, mimo to, wolał nie
słyszeć potwierdzenia.
-Jestem
pedałem. No i co? Może nie chcę ogłosić tego całemu światu, ale się tego nie
wstydzę. -blondyn był tak cholernie opanowany, że to było aż drażniące.
-A… Masz
chłopaka? -wypalił. Zadawanie nieprzemyślanych pytań nie było zbyt przyjemną
rzeczą. Jeszcze gorzej było wysłuchiwać odpowiedzi na nie.
-Hmm… Tak
właściwie to sam nie wiem -uśmiechnął się, ale raczej do siebie. -To jest w
sumie nielegalne. Jakby Dumbledor się o tym dowiedział… Och, wtedy
stracilibyśmy nauczyciela eliksirów…
Harry
potrzebował chwili, żeby wiadomość do niego dotarła. Nagle przypomniał sobie
zdjęcie, które znalazł wczoraj w pokoju blondyna. Czyli jego podejrzenia
okazały się prawdziwe. Malfoy jest w związku ze Snape’em. W miłosnym związku. W
homoseksualnym związku. Malfoy jest gejem, Snape jest gejem…
-Ale on jest
od ciebie ponad dwa razy starszy! - był poważnie oburzony. Jak można związać
się z nauczycielem?! A w dodatku ze Snape’em?!
-Och, ja go
sobie nie wybrałem -westchnął ciężko.
-Słucham?
-nie za bardzo pojął sens słów chłopaka.
-Mam ci się
zwierzyć? -rzucił mu pytające spojrzenie, lekko unosząc brwi.
-No… Chyba
tak… -nie wiedział kompletnie, co robić.
-Ale musisz
mi obiecać, że nikomu nie powiesz. Ale naprawdę nikomu. Bo jeszcze nikt o tym
nie wie. -złapał się za głowę. -Boże, do czego to doszło. Mieszkam w domu
mojego najgorszego wroga i mam zamiar opowiadać mu się o swoich problemach
-powiedział bardzo cicho, widocznie do siebie.
-Nie powiem
nikomu, obiecuję… -poczuł, że Malfoy naprawdę ma jakiś problem. On przecież też
jest człowiekiem, nastolatkiem. Też ma chyba uczucia…
-Więc…
-wypił trochę herbaty, która pewnie tak jak Harry’ego była już letnia.
-Pamiętasz pierwszy rok nauki w
Hogwarcie? Myślę, że wszyscy czuli się trochę zagubieni. Ja nie chciałem dać po
sobie tego poznać, ale też się bałem. Nie znałem wielu osób. Pierwszy tydzień
był nawet fajny… Miałem coraz więcej kolegów, a właściwie, to raczej służących…
Ale potem, zaczął się drugi tydzień… -uniósł twarz ku sufitowi i zamilkł. Czy
to możliwe, że Malfoy próbuje powstrzymać łzy? Harry nigdy nie widział, żeby
płakał. To było aż dziwne, bo przecież każdy czasem płacze…
-Mów dalej…
Zobaczysz, lepiej się poczujesz, kiedy w końcu opowiesz komuś o tym -nie
wierzył w to co mówi. W ogóle nie mógł uwierzyć w tą ich całą rozmowę. W życiu
się nie spodziewał, że będą kiedyś rozmawiać ze sobą w taki sposób.
-Już na
samym początku drugiego tygodnia… -wziął głęboki oddech i ponownie przeniósł
wzrok na Harry’ego -… Snape powiedział
mi, że jestem najbardziej utalentowanym pierwszoroczniakiem. Zaproponował
indywidualne lekcje, na których obiecał uczyć mnie eliksirów ponad program.
Oczywiście zgodziłem się bez zastanowienia. To przecież taki zaszczyt,
wyróżnienie… Przyszedłem wieczorem do jego gabinetu, tak jak mi kazał.
Zapytałem, czy ma dla mnie jakieś książki. Powiedział, że nie będą mi
potrzebne. Nie rozumiałem, dlaczego kazał położyć mi się na jego biurku. Nie
rozumiałem, dlaczego ściąga mi spodnie. Zrozumiałem jak zabolało. Wyrywałem
się… związał mnie. Krzyczałem… zakneblował mi usta. Bałem się komukolwiek powiedzieć…
A on to robił prawie codziennie, nie licząc wakacji i ferii świątecznych.
Przez te wszystkie lata się przyzwyczaiłem i nawet można powiedzieć, że on mnie
już nie zmusza, ale… ja nie chcę z nim tego robić. Nienawidzę go. Zniszczył mi
życie skurwysyn. Pedofil jebany… -wstał i spuścił wzrok. -Po co ja ci to
powiedziałem…? Teraz masz piękną opowieść dla gryfonów na dobranoc. Właśnie sam
sobie jeszcze bardziej spierdoliłem życie -po jego policzkach popłynęły łzy.
-Przestań
-złapał go za rękę. -Nikomu nie powiem. Siadaj.
Poczuł w
sobie gniew. Prawdziwy gniew. Snape był sukinsynem, ale nie wiedział, że aż
takim. Nieważne, że zrobił krzywdę Malfoyowi. Malfoy też jest człowiekiem.
Perfidnym i cynicznym, ale człowiekiem.
-Dlaczego mu
się nie sprzeciwiłeś? -powiedział w miarę spokojnie, kiedy ślizgon usiadł.
Teraz jednak miał raczej ochotę krzyczeć.
-Oczywiście,
że się buntowałem. On wtedy za karę robił to mocniej… Tak mocno, że aż
płakałem… -przygryzł dolną wargę. Wyglądał jakby żałował, że mówi to wszystko.
Z resztą kto z chęcią opowiadałby takie rzeczy.
-Ja… nie
wiem co ci powiedzieć… -powiedział uważnie patrząc na jego twarz. Łzy… Łzy na
policzkach Malfoya. Ciekawe jak wiele osób je widziało, nie licząc oczywiście
Snape’a. Miał teraz ochotę przytulić blondyna, jakoś go pocieszyć… Ale to jest
jego wróg. Największy szkolny wróg. Nienawidzą się od kiedy pierwszy raz się
spotkali. Powinni życzyć sobie powolnej i bolesnej śmierci. Próbował się teraz
skupić na tych wszystkich słowach, którymi ranił go Malfoy przez wszystkie lata
nauki w Hogwarcie. Jednak teraz myślał o tym trochę inaczej. Ślizgon był
krzywdzony. Nie potrafił być miły dla innych. Czyżby mu… współczuł? Współczuł
Malfoyowi, który zawsze starał się upokorzyć jego i innych uczniów, których nie
lubił? Współczuł Malfoyowi, który zawsze wtykał nos w nieswoje sprawy?
Współczuł Malfoyowi, który cieszył się z powrotu Czarnego Pana i był z tego
dumny, że jego rodzice są tym kim są? Nie… nadal go nienawidzi. Zawsze będzie
go nienawidził. Tak było, jest i będzie.
-Czyli teraz
już wiesz… -głos ślizgona wyrwał go z zamyślenia. -Wiesz o mnie wiele, ale
zapewniam cię, że nie wszystko. I nawet nie próbuj się mną przejmować. Nie
podoba mi się pomysł, żebyś mi w jakikolwiek sposób współczuł. Nienawidzę kiedy
ktoś mnie pociesza, rozmawia ze mną o trudnych sprawach… Po prostu nie
poruszajmy więcej tematu : jak Snape wykorzystywał mnie i nadal wykorzystuje
-powiedział bardzo rzeczowo. Wytarł dłonią łzy i spojrzał na Harry’ego jakby
się nad czymś zastanawiając.
-Obrzydzić
ci jeszcze bardziej nasz wczorajszy bardzo namiętny pocałunek z języczkiem? -to
pytanie wręcz ociekało złośliwością. Wrócił Malfoy. Prawdziwy Malfoy.
-Ee…
Słucham? -był lekko zmieszany, bo nie wiedział o co ślizgonowi może chodzić.
-Więc
pomyśl. Chyba podejrzewasz z kim spędziłem wczorajszy wieczór -uśmiechnął się
cynicznie. -Tak więc byłem w jego domu. No i zrobiłem wstrętną rzecz, po której
powinienem umyć zęby, zanim obdarzyłem cię pocałunkiem.
-Całowałeś
się ze Snape’em, tak…? -ta myśl budziła w nim wystarczające obrzydzenie.
-Och, prawie
zgadłeś -blondyn patrzył prosto w jego oczy, jakby czekając, kiedy się domyśli.
-Ty chyba
nie… -wytrzeszczył oczy i zaczęło mu się robić coraz bardziej niedobrze.
-A właśnie,
że tak -zachichotał. -Zapewne podzieliłem się z tobą nasieniem naszego Mistrza
Eliksirów. Tak właściwie to wylizałeś mi je z ust.
-Boże… -miał
wrażenie, że za chwilę zwymiotuje. Pierwsze co wpadło mu do głowy, to to, żeby
znowu umyć zęby. Jednak mył je już od wczoraj tyle razy, że byłoby to bez
sensu.
-Jesteś
głodny? -blondyn znowu zupełnie zmienił temat. Czy to jakiś sposób drażnienia
się? Jeśli tak, to działał.
-Nie, nie
jestem -mruknął. -Odebrałeś mi apetyt.
-Och, nie
przesadzaj -blondyn położył dłoń na jego kolanie. -To były tylko jakieś marne
resztki. Nigdy nie miałeś ust wypełnionych spermą?
-Nie! -aż
drgnął z oburzenia. -Nie jestem gejem! -spojrzał na dłoń chłopaka, która
masowała jego kolano. -I weź tą łapę!
-Ach,
rozumiem -nie zabrał ręki, lecz zsunął ją z kolana i zaczął głaskać wewnętrzna
stronę uda Harry’ego. -A jesteś prawiczkiem?
-Nie twój
interes!
poprawiłaś mój humor!!!!! Nie mogłam znieść myśli że Draco i Snape są razem i to jeszcze szczęśliwi, dzięki ci :)
OdpowiedzUsuńJa pierdziele ale mi robisz wode z muzgu. Szkoda ze nie piszesz dalej xD mi sie tam podoba tylke ten "niedoinformowany" Harry ktory nie wie ze kazdy jak sie rodzi jest Bi
OdpowiedzUsuń